Dziąbek: walczyć o swoje, tyle mogłem zrobić O udziale w mistrzostwach świata dzieci z domów dziecka mówi, że to było dla niego wielkie życiowe wydarzenie. O byłym już klubie, Hutniku Szczecin, że potrzebował gry i dopiero po czasie, jak już stał się jego ważnym… 31-01-2021 04:10 autor: ŁJ O udziale w mistrzostwach świata dzieci z domów dziecka mówi, że to było dla niego wielkie życiowe wydarzenie. O byłym już klubie, Hutniku Szczecin, że potrzebował gry i dopiero po czasie, jak już stał się jego ważnym zawodnikiem poczuł, żeby spróbować wyżej. A o domu dziecka, że nie ma problemów o nim rozmawiać, dobrze ten czas wspomina i „nawet lepiej, że tak się stało”. - Jedyne, co mogłem zrobić, to walczyć o swoje cele i myślę, że jakieś pierwsze udało się zrealizować - mówi Dominik Dziąbek w pierwszej rozmowie po podpisaniu 2.5-letniego kontraktu z Chrobrym.Wszystko potoczyło się szybko. Jakieś pojedyncze treningi, występ w rezerwach i trener zakomunikował, że widzi cię w zespole. Musiałeś wypaść nieźle. To była nowa dla mnie drużyna, ale fajnie się w niej grało. Zdobyłem bramkę i po niej poczułem, że może być więcej procent na tak, niż na nie. Wtedy rozmawiałem z trenerem Ivanem. Byłem zaskoczony, że tak szybko to się toczy, ale w piłce tak jest. Jadąc jednak do Głogowa nie myślałem o tym, nie napalałem się. Miałem chłodną, czystą głowę. Po prostu chciałem grać w piłkę, pokazać się z jak najlepszej strony, a co z tym by się wiązało, to inna sprawa. Potoczyło się tak, że jestem w Chrobrym, jest mój czas i tym bardziej nadal muszę ciężko pracować o każdą minutę.Wcześniej próbowałeś testów w innych, dalszych od miejsca zamieszkania klubach?To pierwsza taka próba. Wcześniej nie byłem na testach w żadnym innym klubie poza obrębem województwa. Najpierw potrzebowałem więcej gry. W trzeciej lidze w Świcie Szczecin grałem w kratkę i więcej pod tym względem zyskałem w czwartej lidze w Hutniku Szczecin. Dopiero po tym okresie przyszedł moment, w którym pomyślałem, że trzeba spróbować teraz, bo jak nie teraz, to już chyba chyba nigdy. Czas na taką trampolinę. Na pewno jest ciężko, to trochę inny świat i inna praca, ale oczywiście cieszę się, że tak się to potoczyło. Jestem z siebie trochę dumny i jak wspomniałem nadal chcę ciężko pracować.W sparingu z Miedzią II piłka po twojej główce odbiła się od słupka. Pierwsza myśl?Dobrze do tej główki wyskoczyłem i szkoda, że nie wpadło. Piłkę dobił jednak Robert Mandrysz i można to zaliczyć jako asystę. Jak to się mówi, miałem chrapkę na jeszcze jakiś strzał, ale nie ma co przesadzać.Jakie są pierwsze wrażenie z pobytu w Chrobrym?Jestem bardzo zaskoczony podejściem. Przyznam, że jechałem trochę w ciemno. Dziękuję trenerowi, sztabowi i kolegom z drużyny za fajne przyjęcie, bez żadnego stresu. Spokojnie mogę zająć się tym, co kocham robić. Nie było żadnych wymagań tylko przekaz: idź i daj z siebie stoi procent. Ja jestem taką osobą, że nie oszukam i będę tak robił. Co z tego wyjdzie, dopiero zobaczymy.Trudno się wchodzi do szatni, w której chyba nikogo nie znasz?Na pewno jest jakaś trudność. Może nie znam ich prywatnie, ale część kojarzę z transmisji. Byłem trochę zaskoczony, czy może zdziwiony, brakuje mi tu słowa, że tak łatwo nawiązali ze mną kontakt. To pozytywnie mnie nakręciło. Pozostaje tylko pracować, żeby z tygodnia na tydzień podnosić swoje umiejętności i móc pomóc sobie i tej drużynie.Ktoś wziął cię pod opiekę czy radzisz sobie sam?Taką osobą jest Mikołaj Lebedyński, który też jest ze Szczecina. Dziękuję mu to za, szanuję to, bo dużo takie rzeczy dają. Każdy odbiera to inaczej, jeśli jest gdzieś indziej. Mi akurat było to bardzo potrzebne.Mikołaj występuje na pozycji napastnika, a ciebie możemy spodziewać się na skrzydle, tak? Którym bardziej?Lepiej czuję się na prawej stronie, ale jeśli trzeba zejść na drugą, to nie ma problemu, będę skupiony wtedy na tej pozycji i też dam z siebie wszystko. To zależy od trenera.W 2017 i 2018 roku byłeś kapitanem reprezentacji Polski podczas mistrzostw świata dzieci z domów dziecka. Opowiedz o tym turnieju i wrażeniach. Trzeba zacząć od początku. Przedwstępem do mistrzostw świata, które odbywają się w kategorii do 18 lat, jest selekcja podczas mistrzostw Polski. Będąc mniejszym, miałem takie marzenie, żeby moje imię i nazwisko zostało wyczytane i znalazło się na wyselekcjonowanej piętnastce i do tego doszedłem. Wydaje mi się, że ten turniej jest dobrze znany w Warszawie. Jest tam organizowany od kilku lat i przy okazji jego trwania pojawiają się na miejscu byli reprezentanci kraju. Udział w mistrzostwach to dla mnie świetne wspomnienie i naprawdę wielkie wydarzenie w życiu. Wtedy spełniło się moje piłkarskie marzenie. Chciałem zagrać w reprezentacji bez względu na to czy to dom dziecka czy nie. Graliśmy u siebie, więc od początku jasno deklarowaliśmy grę o złoto. Nie udało się, ale dwa razy byliśmy na podium. To był dobry czas wśród dobrych reprezentacji i dobrych zawodników. Można było zobaczyć coś więcej, nabyć kolejnego doświadczenia, w jakiś sposób po raz pierwszy poznać inne kraje, religie, zwyczaje. Duża nauka.Masz wiedzę czy ktoś z kolegów z reprezentacji, podobnie jak ty, próbuje wyżej?Te kontakty lekko się pourywały. Na pewno część gra w czwartych ligach. Znam tych chłopaków i było po nich widać, że mogą powalczyć wyżej. Niech próbują tak, jak ja. Życzę im powodzenia.Wtedy zrobiło się wokół ciebie trochę więcej szumu. Wywiady w ogólnopolskich mediach, udział w "Turbokozaku". Mówią, że w takim wieku można po tym trochę odlecieć i już nie wrócić. Nigdy nie podchodziłem do tego w ten sposób. Nie zabiegałem o to i jakoś specjalnie nie potrzebowałem. Jeśli ktoś przyjeżdżał i pytał, chcąc się dowiedzieć, jak wygląda moja historia, to po prostu odpowiadałem. Osobiście bardziej wolę ciszę, spokój i swoją grupę ludzi, a przy tym robić to, co kocham - grać w piłkę - bo to dla mnie najważniejsze, ale też nie mam z tą całą otoczką większych problemów.Nie da się uniknąć pytań o dom dziecka. To medialna historia i pewnie jeszcze wiele razy będziesz o to pytany. Jak ty do tego podchodzisz?To nie jest dla mnie kłopot, bo nie czuję wstydu dlatego, że jestem z domu dziecka. Stało się tak, jak się stało i nie miałem na to dużego wpływu. Jedyne, co mogłem zrobić, to walczyć o swoje cele i myślę, że jakieś pierwsze udało się zrealizować. Jeśli ktoś zapyta, nie ma problemu, odpowiem, i zrobię to z uśmiechem na twarzy.Przebywasz jeszcze w domu dziecka?Cały czas mieszkam w placówce. W tym roku będę to zmieniał na mieszkanie, możliwe że chronione, bo to jest trochę inna, skomplikowana sytuacja i inny temat. W skrócie, w tym roku będę wychodził z domu dziecka. Byłem tam 11 lat, rozłąka nie będzie łatwa, ale w końcu trzeba pójść swoją drogą. Nasza filia była bardzo rodzinna. Wychowawcy prawie w ogóle się nie zmieniali, był ich stały trzon. Wiadomo, że gdy przez tyle czasu mieszka się z dziewiątką innych dzieci, to więź staje się silna. Poznałem osoby, które mi pomogły. Mogłem grać w piłkę i to było mi dane. Tak, jak się stało, to nawet lepiej.Powiedziałeś w rozmowie z Radiem Szczecin, że twoja historia może być inspiracją lub wzorem dla innych. Co miałeś na myśli?To bardziej było pytanie do mnie, czy mogę być inspiracją dla takich osób, jak ja. Jeśli niektórzy w taki sposób to odbierają, to miłe. Jeśli uważają, że mogę niektórych zmotywować do walki o swoje, to jeszcze lepiej. O swoje nadal będę walczył, bo sam widzę, że nie ma rzeczy niemożliwych i - jeśli dajesz z siebie sto procent i w siebie wierzysz - nawet nie jest ważne skąd jesteś.Transfer do Chrobrego i przeprowadzka do innego miasta to chyba poważny krok w stronę wyjścia na swoje. Rok zaczyna się dla ciebie dobrze, czego życzyć dalej?Chyba zdrowia, bo ono, a nie dobro materiale wiąże się ze szczęściem. Trochę szczęścia pewnie też. O nic więcej nie proszę, swoje wywalczę.Nie mówisz, żeby życzyć szybkiego debiutu w lidze.Nie chcę odskoczyć. Poziomy, na których grałem, a pierwsza liga to drastyczne zmiany. Nie ma co mówić, że chcę zadebiutować. Na początku chcę po prostu pracować. Chcę sam czuć, że jestem gotowy, a jak już będę, to taka szansa na pewno przyjdzie.