Michalec: udowadniać sobie, a nie innym

- Wszystko sprowadza się do tego, że w życiu od najmłodszych lat trzeba coś udowadniać, ale nie wszystkim dookoła, tylko sobie - mówi Michał Michalec, z którym rozmawialiśmy po przedłużeniu kontraktu.
15-01-2023 06:18
autor: ŁJ
Trener Marek Gołębiewski gratulując ci podpisania nowego kontraktu spytał czy w wieku 45 lat też będziesz grał w piłkę. Co mu odpowiedziałeś?
W piłkę tak, ale niekoniecznie na boisku. Bardziej na jakiejś konsoli.
 
Gdy rozmawialiśmy półtora roku temu po sezonie, w którym początkowo nie grałeś często, powiedziałeś że znasz swoje możliwości i cały czas jesteś w stanie pomóc drużynie. Do baraży zespół poprowadziłeś jako kapitan, a po kolejnym półroczu jesteś podstawowym zawodnikiem Chrobrego. Jak to się robi?
To coś głębszego, kwestia podejścia i poustawiania sobie pewnych rzeczy w głowie. Wszystko sprowadza się do tego, że w życiu od najmłodszych lat trzeba coś udowadniać, ale nie wszystkim dookoła, tylko sobie. Udowadniać, że człowiek jest zdolny do funkcjonowania na jakimś poziomie. I ja tak postępuję. Przychodząc na trening sam sobie staram się pokazać, że jestem w stanie to robić i przede wszystkim robić to dobrze.
 
Urazy cię nie oszczędzały, ale dajesz radę. Jaka jest na to recepta?
Nie ma recepty. Są zawodnicy niesamowicie o sobie dbający i mają problemy. Jest też odwrotnie, bo niektórzy niezwracający na tu uwagi prześlizgują się przez całą karierę bez kłopotów. Najważniejsze to umieć sobie radzić, jak już coś się wydarzy. I być nastawionym na to, że coś może się stać, bo nie tylko w piłce, ale w każdym sporcie takie ryzyko jest wysokie. Jeżeli jest się na to przygotowanym, to przechodzi się przez to prościej i można wrócić z czyściejszą głową. W trakcie jest po prostu ciężka, monotonna praca. Do momentu odniesienia pierwszej kontuzji, przynajmniej ja, nie pracowałem w siłowni. Po niej mój każdy dzień zaczyna się od przygotowania organizmu do treningu, ćwiczeń w siłowni czy wizyty u fizjoterapeuty.
Wydaje się więc, że musisz zrobić więcej niż inni.
Mam swoje rytuały, to raz, a dwa - po prostu tego potrzebuję. Pasują mi poranne treningi, przed którymi mogę przyjść do klubu wcześniej, skorzystać z pomocy fizjoterapeutów i spokojnie przygotowywać się do treningu. Ale czy to więcej? Nie powiedziałbym. Widzę, jak pracują inni i widzę po młodzieży, że czasy się zmieniły. Świadomość jest teraz znacznie większa.
 
Nie wypominając wieku, ale skoro sam powiedziałeś, że mając 45 lat piłka już zdecydowanie nie, to co po karierze?
To taka sama sytuacja, jak z tymi kontuzjami. Jestem przygotowany na wszystko. Nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć, więc co przyniesie mi życie, to… Albo inaczej… nie mówię, że będę się cieszył z czegoś złego, ale wtedy zakasam rękawy i wezmę się do roboty. Tak samo jest z przyszłością. Na ile pozwoli mi zdrowie, na ile będę w stanie rywalizować z innymi i coś od siebie dać, to chcę to robić, bo kocham piłkę. Jeśli jednak nastąpi moment, że przyjdzie mi z konieczności robić coś innego, to też sobie poradzę. Mam wykształcenie i jakieś swoje pomysły, co do których zobaczymy, co z nich wyjdzie.
 
Jesteśmy po świetnym dla klubu roku z barażami i czwartym miejscem na koniec rundy. Co przyniesie nowy i na ile trudno będzie to powtórzyć?
Nie da się tego powtórzyć. Każdy sezon jest inny, może być podobny, może być lepszy, a może być gorszy. Na teraz jesteśmy na idealnej pozycji startowej, lepszej niż w poprzednim sezonie. To jest fajna rzecz, a jeszcze fajniejszą jest inna. Bardzo mnie ucieszyło, że pomimo dużych zmian po ubiegłym sezonie udało się zbudować drużynę. Ale drużynę nie w sensie piłkarskim, bo to są ludzie tworzący zgraną paczkę i to jest jeden z powodów, dla których ta gra tak wyglądała. Mam nadzieję, że to uda się utrzymać, a jeśli tak, to wszystko może się wydarzyć. Marzenia są po to, aby je spełniać.